Mam spory niedosyt po moim ultra krótkim pobycie w Mauretanii. Mógłby ktoś zapytać – Dlaczego, przecież to ponad / tylko 1 mln km² pustyni!?

No niby tak, Mauretania to faktycznie pustynia, co więcej to Sahara, największa gorąca pustynia na świecie… Gros mieszkańców do wczesnych lat 80 było …nomadami.
Klimat też jest bardzo gorący i bardzo suchy. Tylko na skrajnym południu jest półpustynny, gdy przemieszczamy się w kierunku Sahelu.
Czego więc można się spodziewać w tym kraju? Na pewno upału i na pewno sporych dobowych amplitud temperatur, wszechobecnego kurzu i upału, pyłu i upału oraz wszędobylskiego piasku i …. upału.

Pamiętajmy, że na Saharze Mauretańskiej są dwa główne sezony:
– od listopada do kwietnia: upały i absolutna susza
– od maja do października: fala upałów i wielka susza, kilka rozproszonych deszczy na południu pustyni w lipcu – sierpniu.
A na Sahelu są trzy główne sezony:
– od listopada do lutego: silne upały, absolutna susza, niekiedy piaskowe wiatry
– od marca do lipca: fala upałów i dotkliwa susza
od sierpnia do października: upał, wilgoć, deszcze – a to zaledwie 3 miesiące w roku i tylko w niewielkiej części kraju.

Czyli przez zdecydowaną większość roku mamy do czynienia z absolutną, wielką i dotkliwą suszą w całym kraju 🙂 – myślę, że te przymiotniki bardzo dobrze obrazują sytuację.

Jak widzicie w nagłówku Mauretania jest Islamską Republiką. Odczuwa się to już na lotnisku 🙂 … jeśli ktoś miałby ochotę wwieźć sobie buteleczkę z wysokoprocentową zawartością, będzie jej pozbawiony i ukarany grzywną wysokości 150 EUR 🙂
Ale poza tym, patrząc na ulice Nawakszut, 2 mln stolicy 4 mln kraju, życie wygląda bardzo normalnie. Kobiety noszą chusty na głowach, nie zakrywając twarzy i raczej chodzą w długich sukniach. Panowie noszą wszystko, od krótkich spodenek i podkoszulków – ale to raczej licznie przybywający tu Malijczycy czy Somalijczycy – po klasyczne długie szaty oraz turbany, o czym pod koniec napiszę szerzej.

Wspomniałam powyżej o licznych Malijczykach i Somalijczykach w Mauretanii.
Po co tu przyjechali i co tu robią?
Mauretania niewątpliwie przyciąga migrantów z czarnej Afryki, których jeśli nie interesuje Europa (do tego wrócę za chwilę), to interesuje tutejsze rybołówstwo. To tu czarna Afryka zderza się z muzułmańską północą, ale to tu można pracować, jeśli ma się pojęcie o rybołówstwie, o którym nie mają najmniejszego pojęcia lokalni mieszkańcy.
A rybołówstwo to wielki biznes w okolicy choćby Nawakszut.
Pojechaliśmy do starego portu, gdzie widać wyraźnie, że codziennie dzieje się dużo, bardzo dużo. Wody Atlantyku wzdłuż wybrzeża są bardzo bogate szczególnie w tuńczyki, sardynki, ostroboki i makrele.
Ale żeby było jasne, to jest rybołówstwo na mikro skalę, na lokalny rynek. Rząd chce by Mauretańczycy, którzy zdecydowanie wolą czerwone mięso, jedli więcej ryb. Był nawet moment, kiedy ryby oferowano za darmo, by tylko przekonać ludność do ich jedzenia.

A teraz mój ulubiony temat 😉 – Chińczycy w Afryce
W 2010 roku Mauretania zawarła umowę, która umożliwiła dostęp do jej wód firmie Poly Hondok na 25 lat. Według raportu Seafood Source, Poly Hondok to obecnie największa zamorska baza rybacka w Chinach, która wysyła 10 000 ton owoców morza rocznie do Europy i Stanów Zjednoczonych, jednocześnie produkując mączkę rybną.

Od lat lokalni rybacy narzekają, że zagraniczne trawlery poważnie uszczuplają populacje ryb i są niechętni Chińczykom, ale żeby było jasne, Chiny nie mają zamiaru opuszczać mauretańskich wód. Niedawno pożyczyli Mauretanii 87 milionów dolarów na budowę nowego portu rybackiego na północ od Nawazibu. Trzeba też pamiętać, że przez lata gospodarka Mauretanii opierała się na rudzie żelaza zakopanej głęboko pod piaskami Sahary. A teraz gdy popyt Chin na rudę żelaza spadł, rząd pokłada więcej nadziei w wodach przybrzeżnych Atlantyku, jak już wiemy, jednych z najbogatszych łowisk na świecie.
Oczywiście Chińczycy nie są jedynymi, którzy odławiają tu ryby. Są też Rosjanie i na mniejszą skalę kraje Unii Europejskiej.

Każdego roku na wodach Mauretanii łowi się około 1,2 miliona ton tuńczyka, krewetek i innych ryb. Ale tylko 5% z tego jest przetwarzane lokalnie.

Dlaczego nie przetwarza się lokalnie? Przecież przemysł rybny Mauretanii może zwiększyć eksport i stworzyć miejsca pracy?!
Tak to wszystko prawda, ale porty będą musiały stać się bardziej konkurencyjne, a w tej chwili nie są. Bardziej ekonomiczne jest przetwarzanie ryb na pobliskich Wyspach Kanaryjskich niż w kraju.
W 2013 r. rząd Mauretanii uruchomił wolną strefę Nawazibu, aby poprawić konkurencyjność portu i przyciągnąć przemysł przetwórstwa ryb, taki jak konserwy z tuńczyka. Krok za krokiem sytuacja może się poprawiać, choć to długi i kosztowny proces.

Przy okazji zachęcam do obejrzenia w Netflixie dokumentu pt: Seaspiracy, który odnosi się do przemysłowego połowu ryb i obrazuje sytuację w oceanach.

MAURETANIA BRAMĄ DO EUROPY
Jak już wspominałam, na na północy kraju, tuż pod granicą z Saharą Zachodnią, jest duży port w mieście Nawazibu, stąd jest tylko ok 800 km na Wyspy Kanaryjskie.
To najpopularniejsza w tej chwili trasa dostania się z Afryki do Europy. I co z tego, że Mauretania zawarła umowy z Hiszpanią dotyczące wprowadzenia bardziej rygorystycznych kontroli, w tym policyjnych punktów kontrolnych wzdłuż jej granic oraz operacji obserwacyjnych w celu przechwycenia statków przemytniczych. I co z tego, że Mauretania prowadzi specjalny ośrodek zatrzymań dla imigrantów w Nawazibu, nazywany przez zatrzymanych „Guantanamito”, który jest ostro krytykowany za złe warunki. W dalszym ciągu działania te nie odnoszą wielkich skutków, a przemyt ludzi ma się dobrze.

NIEWOLNICTWO
Niewiele osób o tym wie, tym bardziej, że się o tym nie mówi, że niewolnictwo w Mauretanii, pomimo zaprzeczeń rządu, nadal trwa.
Przeczytałam artykuł o fotoreporterze Seifie Kousmate, z Maroka, który spędził miesiąc fotografując i przeprowadzając wywiady z obecnymi i byłymi niewolnikami. Został nawet aresztowany i osadzony w więzieniu przez policję, która skonfiskowała mu karty pamięci, telefon i laptop.
Cały artykuł jest np na stronie The Guardian pt: The unspeakable truth about slavery in Mauritania lub na stronie Newsweeka pt Modern Day Slavery.
A jaka jest historia niewolnictwa w Mauretanii?
W 1981 roku jako ostatni kraj na świecie, Mauretania uznała niewolnictwo za nielegalne.
Niemniej jednak dziesiątki tysięcy ludzi – głównie z mniejszości haratyńskich lub afromauretańskich, tworzących najniższą kastę w społeczeństwie – nadal żyje jako niewolnicy, pomoc domowa lub tzw. dziecięce panny młode.
Lokalne grupy praw człowieka szacują, że od 10 do 20% populacji jest zniewolonych (w Mauretanii żyje ok 4 mln ludzi), a jeden na dwóch Haratine’ów jest zmuszony do pracy na farmach lub w domach bez możliwości wolności, edukacji lub wynagrodzenia.
Żeby było jasne niewolnictwo ma tu bardzo długą historię. Przez stulecia arabskojęzyczni Maurowie napadali na afrykańskie wioski, czego rezultatem był, wspomniany powyżej, sztywny system kastowy, który istnieje do dziś. Ciemnoskórzy mieszkańcy zobowiązani są do usługiwania jaśniejszym „panom”. Co więcej status niewolnika jest przekazywany z matki na dziecko, a najgorsze jest to, że nawet jeśli niewolnicy zostaną uwolnieni, nawet jeśli urodzili się w wolnej rodzinie, nie mogą uzyskać statusu cywilnego, ani podstawowych praw obywatelskich.
Trudno jest cokolwiek zmienić w tym statusie quo, który nastał, gdyż z jednej strony to temat tabu, a z drugiej oficjalnie nie istnieje 🙁

HERBATA
To co rzuca się w oczy to umiłowanie Mauretańczyków (Malijczyków zresztą też) do herbaty. Herbatę podaje się wszędzie, nawet na pustej drodze z Nawkaszut do Nawazibu, przy praktycznie każdym z niezliczonych check-pointów.
Przygotowanie herbaty wcale nie jest takie proste. Zaczynamy od parzenia samej zielonej herbaty w specjalnym dzbanku najlepiej na rozżarzonych węglach i oczywiście trwa to dobrych kilkanaście minut. Zaparzoną w ten sposób zieloną herbatę z wysokości wlewamy do malutkich szklanek i z powrotem przelewamy do dzbanka. Powtarzamy to kilka razy. Potem dodajemy miętę do dzbanka i ponownie kładziemy na ogniu. Powtarzamy manewr z nalewaniem herbaty do szklanki i z powrotem do dzbanka i jak się zapewne można domyślić dodajemy cukier i to sporo i ponownie gotujemy…..
Prawie gotowe, ale tylko prawie, ponieważ herbata obowiązkowo musi mieć wspominaną wyżej białą piankę. Trzeba nalać ją z dzbanka do szklanki i potem ze szklanki do szklanki, oczywiście z pewnej wysokości, która wygeneruje ładną piankę. Jaki jest efekt tych zabiegów?
– szklanka jest mocno lepka 🙂
– na herbacie jest pianka 🙂
– sama herbata jest bardzo mocna i gorzko słodka 🙂
Mauretańczycy mówią tak:
pierwsza szklanka jest gorzka jak życie, druga słodka jak miłość, a trzecia delikatna jak śmierć.
I coś w tym jest … serio 🙂

DROGA DO PARKU NARODOWEGO BANC d’ARGUIN
Po wyjechaniu z Nawakszut i przekroczeniu minimum 10 check pointow obsługiwanych przez różne wojska/policje nie ma nic…
Długie naprawdę długie km pełne są … piasku …

Nasz kierowca wykorzystuje każdy check point, by napić się cierpkiej, a zarazem bardzo słodkiej herbaty z mini szklaneczki – koniecznie z pianką, dzieci przy drodze szaleją, a park narodowy Banc d’Arguin okazuje się być pusty… Miało tu być mnóstwo ptactwa… ale chyba tego dnia zrezygnowały, zrejterowały i odleciały…..
Dobrze, że udało nam się dotrzeć po tych piaskach do wybrzeża, bo i to budziło wątpliwości, gdy kolejne godziny mijały, a przed nami rozciągała się pustka. Wybrzeże jest piękne i całkowicie nieużywane 😉 … Tu nie ma zwyczaju plażowania, więc kilometry przepięknych plaż są bez jakiejkolwiek infrastruktury.
Czasem można zobaczyć kilka lub kilkanaście namiotów dla turystów, które ustawiono wzdłuż wybrzeża. Widoki przednie, ale o toaletę i słodką wodę jest ciężko.

AGBADA
Agbada to jedna z nazw szaty z szerokimi rękawami noszonej przez mężczyzn w znacznej części Afryki Zachodniej (czasem mówi się na nią boubou, gandora, babban rydze w zależności od regionu, kraju czy grupy etnicznej).
Agbada to strój formalny i zakładana jest na specjalne uroczystości. Składa się z trzech części: pary wiązanych spodni, które zwężają się do kostek (znane jako ṣokoto), koszuli z długimi rękawami i bardzo szerokiej, nakładanej na wierzch sukni bez rękawów. Całość jest z reguły w jednym kolorze i jest wykonana z tego samego materiału. Bogato haftowane, tradycyjne wzory znajdują się wzdłuż trójkątnego wejścia na głowę, ponadto suknia wyposażona jest w głęboką wygodną i bezpieczną, bo zlokalizowaną tuż pod sercem, kieszeń na „wszystko”.
Teraz często się zdarza, że agbadę jest uszyta z tkanin syntetycznych, które przypominają jedwab, oryginalnie agbada była z bawełny i z reguły w białym lub niebieskim kolorze.
Skąd się wzięła taka, a nie inna? Ze stylu ubioru Tuaregów, Joruba Hausa, Kanuri, Toubou, Songhai i innych trans-saharkich i sahelskich grup handlowych, które podczas przemierzania Sahary używały szaty jako praktycznego środka ochrony przed dwoma żywiołami – ostrym słońcem dnia i temperatury poniżej zera w nocy. Dopełnieniem stroju jest duży turban – alasho, który czasem potrafił zakryć całą twarz, z wyjątkiem oczu. Niezwykle przydatny na pustyni, gdzie ciągle zawiewa wdzierającym się wszędzie mikro piaskiem 🙂

I JESZCZE SŁÓW PARĘ O TARGU WIELBŁĄDÓW
Kilka kilometrów poza granicami Nawakszut, codziennie odbywa się targ wielbłądów. Spotykają się ci , którzy chcą kupić i ci co sprzedają. Wielbłądy kosztują sporo, od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów. Droższa zwykle bywa wielbłądzica. Tu najpopularniejsze są jednogarbne dromadery, które udomowiono ok. 4-5 tys. lat temu w Arabii. Szacuje się, że w Mauretanii jest ok 1,5 mln dromaderów. Nie muszę chyba podkreślać, jak ważny jest wielbłąd w kulturze krajów arabskich. Bez niego rozwój handlu, a co za tym idzie miast nie byłby możliwy.
Wielbłądy nie różnią się rozmiarami w zależności od gatunku. Wszystkie mają ok. 3 m długości i 2 m wysokości. Sam garb ma wysokość 20 cm. Waga wielbłąda to ok. 400-650 kg w przypadku samców, samice ważą 10 proc. mniej. Zwierzęta żyją od 40 do 50 lat.

Wielbłądy zwykle są wyjątkowo posłuszne. Potrafią się jednak zirytować, wtedy kopią i gryzą…. W każdym razie należy zawsze uważać i nie zachodzić ich od tyłu 🙂
Znane są też ze swojej wytrzymałości na ekstremalne warunki pogodowe. W czasie suszy, gdy hodowcy mogą stracić praktycznie wszystkie owce, czy bydło, aż 80 proc. wielbłądów potrafi przeżyć. Wielbłąd ma zdolność do oszczędzania wody i odwodnienie nie jest mu straszne. W trakcie upalnych dni wielbłąd bez picia może przeżyć od 4 do 7 dni. To co ciekawe niepicie wody przez 10 miesięcy nie musi oznaczać jego śmierci – przeżyje on, jeśli nie będzie pracował, a spożywana przez niego pasza będzie odpowiednio wilgotna.
Ale najważniejszy się fakt, że dromader potrafi przewieść 100 kg na odległość 60 km w tracie chłodnej nocy!

To już koniec mojej relacji z Islamskiej Republiki. Oj zabrakło mi czasu na zobaczenie wielu miejsc. Nie byłam w starym mieście Chinguitti czy Wadan, nie widziałam Ben Amera niezwykłego monolitu, który ma wysokość 633 m, trasy najdłuższego pociągu w Afryce transportującego rudy żelaza (jego skład ma ok 3 km długości), którym można pojechać spory odcinek w nocy podziwiając niebo nad Saharą, nie widziałam też oazy Tergit, białej doliny na płaskowyżu Adrar, czy Kalb el-Richat „oka Afryki”, przypominającego krater o średnicy ok. 50 km (który na szczęście dojrzałam z okien samolotu, co jest ponoć nawet bardziej atrakcyjne, gdyż z powierzchni ziemi niewiele widać 🙂 .
Sporo zostało na kolejną wyprawę….

A jeszcze jedno…. daktyle w Mauretanii ….. to prawdziwa poezja. Mniam!