Czy wiecie, że jeśli spojrzy się na kulę ziemską od strony Pacyfiku, to w zasadzie nigdzie nie widać lądu? Nawet jeśli się to wie, to jakoś się o tym nie pamięta, prawda?


Kto jednak podróżował kiedyś do krajów położonych na Pacyfiku wie, jak długa to podróż, jak długie są loty, jak dziwne linie obsługują jeszcze dziwniejsze połączenia i jak trzeba się naszukać, by rozgryźć zależności między maleńkimi Państwami i co się z tym wiąże siatkę połączeń lotniczych.
Tym razem parę słów o Mikronezji, a dokładnie o Sfederowanych Stanach Mikronezji. Jak sama nazwa wskazuje kraj jest raczej „mikro”.
Poniżej w całej okazałości wyspa Chuuk (lotnisko w lewym górnym rogu ;), jedna z 4 należących do tego państwa, pozostałe wyspy to Yap, Kosrae i w końcu ta, na której jest stolica Palikir, Pohnpei. Faktycznie wysp jest ponad 600 – tworzą atole wokół tych największych.

Chuuk z lotniskiem w lewym górnym rogu, postrzępioną linią brzegową oraz pięknymi atolami wokół

Mikronezja to teraz niezależne państwo, z własną konstytucją, prezydentem i parlamentem choć uzależnione od pomocy z USA. Subwencje płynące od tego Wielkiego Brata ratują budżet państwa. Trzeba wiedzieć, dzięki Porozumieniu o Wolnym Stowarzyszeniu, podpisanym przez oba państwa w latach 90tych, Mikronezyjczycy mogą bez wiz przyjechać do USA i legalnie pracować, czasem studiować i służyć w Amerykańskiej Armii. To dla wielu z nich jedyna szansa na opuszczenie wyspy.
Wcześniej, bo od końca II wojny światowej do lat 90 tych, Mikronezja, Wyspy Marshalla, Palau i Mariany Północne należały do Powierniczego Terytorium Wysp Pacyfiku, były po prostu administrowane przez USA, co dawało temu ostatniemu prawo do …przeprowadzania prób nuklearnych na wodach Pacyfiku … 🙁   

Ale wróćmy do Pohnpei

Pohnpei – to zapomniany skrawek lądu, o kształcie hibiskusa ?, otoczony mangrowcami tak szczelnie, że trudno dotrzeć do brzegu. Wyspa porośnięta jest tropikalną roślinnością, chcącą wedrzeć się w każdą szczelinę. Wszystko wokół jest bardzo zielone, bujne, nasycone. Deszcz pada tu co chwilę, a wysoka wilgotność daje się we znaki.
Kolonia to największe miasteczko wyspy, gdzie znajduje się parę hoteli, parę sklepów, informacja turystyczna, Mur Hiszpański z 1887r, który stanowi teraz część ogrodzenia boiska do gry w baseball, 17 zardzewiałych, malutkich czołgów japońskich, które znajdują się na tyłach jakiegoś składu żelastwa za drucianą siatką i, jak na tak niewielkie miasteczko, jest tu zadziwiająco dużo szkół, często położonych przy kościołach różnych wyznań chrześcijańskich.
Mokro – senna atmosfera, ludzie z ostrożnym uśmiechem i z reguły z nadwagą, sprawnie mówiący w języku angielskim i mający każdego białego, za Amerykanina.

Stolica

Palikir – na marne poszłoby poszukiwanie miasta, wielu budynków, ulic, sklepów czy urzędów, stolica Mikronezji to taki żart, gdyż tworzą go wyłącznie budynki rządowe. Kapitol, Sąd Najwyższy, budynek senatu i parę budynków administracji, przed tym wszystkim spory parking i widok na wnętrze wyspy czyli – na morze zieleni.
Z czymś takim spotkałam się też na Palau, choć tam to już w ogóle była zakręcona historia. 
Sami zobaczcie:

Kava

Photo by Yvette Cardozo. In tropical heat and heavy humidity, local man squeezes sakau (kava) from strands of hibiscus bark through metal strainer and into coconut shell. Sakau (kava), is a mildly intoxicating and relaxing drink. Water is added to the pounded sakau root, which is then spread in the hibiscus bark and squeezed to obtain the sludgy liquid drink. Kosrae, Federated States of Micronesia (FSM).

Będąc na wyspach Pacyfiku nie można zapomnieć o sakau, tak w Mikronezji nazywa się napój znany wszędzie indziej pod nazwą kava. Kava to roślina z rodziny pieprzowców ( Piper methysticum), z której przygotowuje się napój o lekko odurzających właściwościach. 
Sakau może i ma szersze znaczenie, bo to też nazwa ceremonii picia tego trunku i stanu, który się osiąga po jego wypiciu :).  
Jak możecie się domyślać na wyspie nie ma za dużo rozrywek dlatego produkcja i natychmiastowe spożycie sakau to ulubiony sposób spędzania czasu, ale tylko mężczyzn! Kobiety nie biorą w tym udziału.
Do przygotowania sakau niezbędny jest płaski bazaltowy głaz służący za stół i niewielkie kamienie, którymi miażdży się wysuszone lub świeże korzenie. Miazgę miesza się z ciepłą wodą lub odsącza przez płótno, otrzymując śluzowatą, burą ciecz, której walory smakowe w niczym nie odbiegają od wyglądu. Zebrany do sporej misy napój wędruje z rąk do rąk i zabawa gotowa!

P.S. Na niektórych wyspach Pacyfiku korzenie żują chłopcy, i z takiej przeżutej i nasączonej śliną papki otrzymuje się napój – podobno jest mocniejszy, gdyż ślina przyspiesza działanie napoju i zwiększa jego moc.   

W kolejnej części będzie o tajemnicy Mikronezji, a dokładnie wyspy Pohnpei – stay tuned 🙂

A tu link to II części: https://bit.ly/3oaelKt