Plemię Kuna Yala zamieszkuje około 49 z prawie 370 wysp San Blas znajdujących się na Morzu Karaibskim, u wybrzeży Panamy. Terytorium Indian jest niezależne od Panamy od 1938 r i … kobiety tu rządzą! Matriarchat był tu od zawsze…. one leżą i wyszywają molas, oni pracują. A jakże!

Aby się tu dostać trzeba wziąć jeepa i przebyć długą drogę przypominającą rollercoaster. Najpierw jedziemy drogą szybkiego ruchu, na której tenże „szybki” ruch zostaje wstrzymany do zera gdy lekko omszały leniwiec wybiera się na spacer na druga jej stronę J. Potem skręcamy w wąską i mocno dziurawą wiodącą przez gęstą selwę, aby na koniec wylądować na granicy terytorium i grzecznie okazać swój paszport. Bez paszportu nie ma wjazdu do kraju Indian Kuna Yala. Czeka nas jeszcze kolejnych kilkanaście skrętów, zjazdów i ostrych podjazdów, setki większych czy mniejszych dziur i jesteśmy na wybrzeżu. Widok słaby… Zabudowania obłażą starą farbą, toalety straszne, ale nie po to tu jestem by szukać jeszcze jednej dziury w całym :).

Wiem, ze to co najpiękniejsze jest przede mną. Jak tylko odbijemy od brzegu i Indianie obsługujący łódź stracą go z oczu zaczyna się raj.  Oni przyspieszają, woda obryzguje siedzących w środku turystów, wysepki wyskakują jak króliki z kapelusza.  Niektóre są tak małe, że nie ma na nich nic oprócz jednej samotnej palny, niektóre są tak małe, że znajduje się na nich jeden domek, niektóre są tak małe, ze nic na nich nie ma….

To co je wyróżnia, a nas zachwyca to piękne biało piaszczyste plaże z łańcuszkiem lub jak kto woli koronką palm wokół. To co sprawia ogromną frajdę to tzw. naturalne baseny, których jest sporo. Naturalne baseny to najczęściej zatopiona wysepka, gdzie głębokość wody to max 1,5 m. Woda sięga jedynie do pasa, a promienie słoneczne odbijające się od białego piasku stwarzają wrażenie optyczne takie samo jak byśmy pływali w basenie. Na dnie znaleźć można piękne, delikatne i mocno czerwone rozgwiazdy. Super je zobaczyć, ale nie wyciągamy ich z wody! One tam żyją, to ich dom i nie wolno o tym zapominać!

Podczas takiej jednodniowej wycieczki najczęściej zwiedza się 3 różne wyspy, nie za często turyści decydują się by zostać na San Blas na noc. Związane jest to z dwoma czynnikami – pierwszy: warunki są dość skromne (najczęściej hamak w bungalowie i wspólna toaleta oraz pseudo prysznic) drugi: nie jest to tania opcja.

Wyprawa kończy się na wsypie, która jest zamieszkała przez Kuna Yala. Indianie pokazują swoje domy, szkołę, targ, sprzedają słynne molas czyli bogato haftowane, tradycyjne tkaniny, zaplatają na ręku bransoletki, takie same jak sami noszą złożone z drobniutkich koralików i bardzo niechętnie pozują do zdjęć. Prawdę mówiąc zdjęć im robić nie wolno, chyba, że pozwolą lub za pieniądze lub podczas swojego występu, bo i taki jest przygotowany dla odwiedzających.

Warto poznać kilka słów w dialekcie Indian, bo nie wszyscy mówią po hiszpańsku, o angielskim nie wspominając.   

Nuegambi – Nu e gam bi = Jak się masz?
Anahi – a na i = mój przyjaciel
Nuedi – nu e di = dzięki

Pamiętajmy, że cała prowincja odizolowana od cywilizacji Morzem Karaibskim i lasem deszczowym i dostępna jest jedynie drogą wodną. Każdy z rodowitych mieszkańców Kuna Yala ma co najmniej jedną łódź kayuko. Ciosana jest  ona z pnia, którego drewno moczone w morskiej wodzie staje się kilkunastokrotnie twardsze. To nimi transportuje się jukę, banany, trzcinę cukrową i kokosy, które są głównym składnikiem pożywienia, a zarazem głównym źródłem dochodu. Innym tradycyjnym źródłem dochodu jest rybołówstwo. Tu mamy dwie metody, Indianie albo z łodzi zarzucają sieci albo nurkują z harpunem. Nurkami są doskonałymi potrafią wstrzymać powietrze na ok 4 minuty i zejść na 25 m w głąb morza.

Życie na wyspach jest bardzo skromnie, ale godne i zgodne z tradycją. Jako kilkugodzinni goście musimy pamiętać, że łatwo naruszyć panujący na wyspach ekosystem, więc zadbajmy by nie pozostawić za sobą niczego (oprócz pieniędzy :).