Kilka słów o najładniejszych zakątkach wyspy, nieco spartańskich warunkach pobytu, które nikomu nie spędzają snu z powiek 😉 i jej, tak naprawdę, okropnej stolicy, całkiem fajnej kuchni i wcale nie tak bajkowym klimacie. Poczytajcie.

NAJPIĘKNIEJSZE MIEJSCA

ARHER – przepiękne, białe jak śnieg , „nadmuchane” przez wiatr na pionowe skały sięgające 400 m npm wydmy o wysokości ponad 100 m, boska plaża z kopczykami budowanymi przez kraby, woda Morza Arabskiego przejrzysta z lekką falą…. sielsko i anielsko.
Niedaleko, jakieś 30 km na zachód, znajduje się najbardziej na wschód wysunięty punkt wyspy – Nissam, gdzie można obserwować zachód słońca. W pobliżu jest też sezonowa wioska rybacka, gdzie w okresie połowu langust występujących licznie w wodach przybrzeżnych, przybywają rybacy z całej wyspy. To ich baza wypadowa na okres tygodnia.

HOMHIL – płaskowyż albo w zasadzie szeroka dolina zakończona naturalnym basenem (bywa „infinity” w okresie tuż po deszczach), a wokół lasy drzew smoczych i butelkowych rozsianych po wzgórzach. W dole doliny, wzdłuż koryta okresowej rzeki gaje palm daktylowych, a wszędzie kozy.

JASKINIA HOQ – podejście do jaskini zajmuje plus minus półtorej godziny i wchodzi się momentami mocno stromą, kamienistą ścieżką na wysokość około 360 m npm. Sama jaskinia jest olbrzymia, długa na ok 2 km, z bardzo wysokimi komnatami oraz stalagmitami, stalaktytami i kolumnami.
Doczytałam, że w jej wnętrzu są także rysunki naskalne, które nie są udostępnione turystom.

DIXAM i KANION DERHUR – okazja do kempingu w górach, co urozmaica już i tak urozmaiconą przygodę na Socotrze. Zachód i wschód słońca w Fermhin, lesie drzew smoczych, ognisko, kolacja przy świetle księżyca i widoki na różowe góry prześwitujące przez korony drzew smoczych. To wszystko poprzedzone kąpielą w naturalnym basenie znajdującym się na dnie kanionu, gdzie o miejsce w wodzie trzeba walczyć z małymi pomarańczowo czarnymi krabami.
Nuda…. 😉 Koszt – ok 3 h jazdy off roadem po bardzo wymagającym terenie.

AOMAQ – długa plaża na południowym wybrzeżu nad Oceanem Indyjskim idealna by chwilę odpocząć, poplażować, poskakać na falach. Wschody i zachody słońca oraz księżyca są tu zjawiskowe.

WYDMY ZAHIQ – przepiękne, biało-piaszczyste wydmy, z których obserwowanie zachodzącego słońca to uczta dla zmysłów. Będąc na wydmach, czując drobniutki piasek pod stopami, widząc zdążające za horyzont słońce można szybko zapomnieć, że dotarcie tu z północy na południe przez tzw. „starą drogę”, choć jest niezwykle malownicze, to jednak jest trudnym 4 h off roadem 🙂 .

LAGUNA DETWAH koło QALANSIYAH – miasteczko Qalansiyah położone jest w północno – wschodniej części wyspy. Jest drugim co do wielkości miastem, gdzie mieszka ok 5 tys os. Są to głownie rybacy oraz ich liczne rodziny.
Jak liczne? Zgodnie z naszymi standardami bardzo liczne. Średnio rodzina liczy 10 -12 os. Każde pytane przez nas dziecko bardzo kulawą angielszczyzną, ale super, że dawały radę mówiły o 4-6 siostrach i tyluż braciach. Mężczyzna miewa dwie żony (więcej to ponoć kłopot, a dwie to idealny balans – to opinia naszych kierowców i przewodnika), więc rodzina może być nawet liczniejsza.
Wracając do Qalansiyah, zaraz obok miasteczka znajduje się przepiękna Laguna Detwah. Gdy podjechaliśmy jeepami na wzgórze, skąd rozpościera się widok na zjawiskową lagunę, na plaży było troje dzieci grających w piłkę, mewy oraz kilka krabów. Niebo stapiało się z wodą, piasek przenikał fale, wszystko wokół było biało niebieskie i niebiesko białe. Jest to jedno z najładniejszych miejsc na świecie jakie widziałam. Magiczne.
P.S. Znalezione na nieskazitelnym piasku puste butelki (w liczbie dwóch) wzięliśmy ze sobą. Wy też to zróbcie!

PLAŻA SHA’B – tu dotarliśmy z Qalansiyah łódką brawurowo prowadzoną przez lokalnego rybaka. Płynęliśmy około godziny wzdłuż wysokiego klifowego wybrzeża. Droga się nie dłuży, gdyż krajobrazy są zmienne i co więcej, jej większa część odbywa się w towarzystwie stad delfinów. Tak wiele emocji budzi spotkanie tych ssaków w ich naturalnym środowisku, obserwacja ich zabaw, skoków, machania ogonami, nagłych zwrotów, słuchanie ich gwizdów i innych dźwięków, które towarzyszą zabawie. Widać, ze dobrze się czują w tych wodach i wcale nie mają ochoty na samotne pływanie.
Po tych emocjach czekała nas plaża w kształcie półksiężyca, długa na kilka kilometrów. Pusto, pięknie, piasek drobniutki, morze lazurowe, czasem przybiegnie z odległej wioski jakiś dzieciak, by zrobić gwiazdę lub skoczyć do niebieskiej wody. Pięknie.

delfinki

KANION KALYSAN – najpierw przejazd off roadem z głównej drogi, a potem spacer kamienistą ścieżką w pełnym słońcu w dół kanionu.
Co na dole? Piękna zielonkawa rzeczka wijąca się między białymi głazami tworzącymi naturalne baseny różnej wielkości. To wszystko włożone w czarne wysokie skały otaczając kanion, którego zbocza porastają drzewa butelkowe kwitnące na różowo, a na górze niebieskie niebo. Pełen kicz 😉
Woda w kanionie po półgodzinnym spacerze w pełnym słońcu genialnie chłodzi. Można poskakać ze skały, popłynąć do wodospadu, posiedzieć na brzegu i pokontemplować zjawiskową naturę.
Gdy wyszliśmy z powrotem na górę czekał na nas fantastyczny lunch w najbardziej eleganckim anturażu jaki można sobie wyobrazić. Przerdzewiały na setną stronę kontener, który osłaniał nas od prażącego słońca został wyłożony dywanem i voilà stała się magia – najlepszy lunch na wyspie!

DIHAMRI – nazwa tego miejsca nie jest zbyt wyszukana, tłumacząc z sokotriańskiego i ku naszemu zaskoczeniu, oznacza Dwa Wzgórza 😉
Po co tu przyjechaliśmy? Okazało się , że w miejscu lekko osłoniętym od wiatru jest kamienista zatoczka gdzie można popływać z maską i rurką. Naprawdę zaskoczyła nas bogata, szczególnie w kolorowe rybki, ryby, rybeczki rafa koralowa. Woda była lekko zmącona od fal, ale w dalszym ciągu bardzo przejrzysta. Rybki w naprawdę dużych ilościach pływały obok nie bojąc się nikogo i niczego.
Na tym terenie jest też całkiem przyzwoity kemping.

INFRASTRUKTURA

DROGI: na Sokotrze nie ma wielu dróg asfaltowych. Jedna prowadzi północnym wybrzeżem, ze wschodu na zachód wyspy, a druga prowadzi z północy wyspy na południe w okolice wydm Zahik.


HOTELE: znajdują się tylko w Hadibo, stolicy wyspy i są raczej przeciętnego standardu. Podobno jest jeden dobry, nie tak dawno wybudowany przez Emiratczyków.
KEMPINGI: kategoria bush (np. w Arher, czy w Dixam :), gdzie wystarcza „rura z wodą” i prysznic gotowy, kategoria kibelek arabski (śmierdzi), ale jest woda pod zewnętrznym prysznicem np. przy Lagunie Detwah, kategoria kibelek arabski i prysznic nad nim w zamkniętym pomieszczeniu np. przy plaży Aomak.
Czyli do wyboru i koloru 🙂
TRANSPORT: nie ma transportu publicznego
WODA: brak jest powszechnego dostępu do bieżącej wody. Domostwa mają często zbiorniki na wodę na dachach swoich domów. Woda uzupełniania jest z beczkowozów.
SZKOŁY: jest ich dużo w licznych mieścinkach i wioskach, głównie sponsorowane są przez Arabię Saudyjską. Tam gdzie powstaje szkoła, na pewno znajdziemy i meczet – to taki pakiet pomocowy. W niektórych miejscach Saudyjczycy wybudowali też ludności cywilnej dość przyzwoicie wyglądające, szeregowe domy.
SZPITALE: w Hadibo wybudowany przez Saudyjczyków, a w mniejszych miejscowościach malutkie kliniki z pierwszą pomocą.
INTERNET /WIFI: generalnie brak zasięgu 🙂 i dobrze, że jeszcze są takie miejsca na świecie. Dla zdesperowanych hot spot udzielany przez lokalnych przewodników i kierowców – trudna sprawa, ale mini kontakt jest.
JĘZYK: na wyspie mówi się w Sokoti – to język zupełnie różny od arabskiego. Wielu starszych Sokotrian nie mówi w ogóle po arabsku. Teraz arabski jest już powszechny, a w szkole podstawowej dzieci uczą się angielskiego. Angielski jest dla nich bardzo trudny, ze względu na wymowę, a tym bardziej z powodu pisowni w innym alfabecie. Generalnie poziom angielskiego jest dość niski, ale komunikatywny, a o to w końcu chodzi.
LUDZIE : piękni ?
Na zdjęciach nie mam dorosłych kobiet. Powód? Prosty, nie chcą by je fotografować. Dorosła kobieta nosi z reguły czarną suknię, która szczelnie zakrywa całe jej ciało. Głowę ma także zakrytą, a w wąskiej szparce widoczne są tylko piękne, brązowe oczy. Na wsi można czasem ujrzeć kobietę ubraną w innym kolorze niż czarny, ale zawsze zasłaniającą twarz, gdy tylko widzi nieznajomych.

KLIMAT

Socotra ma tropikalny klimat pustynny, na który wpływają wiatry monsunowe. Jeden monsun wieje z południowego zachodu od kwietnia do października, a drugi z północnego wschodu od listopada do marca. Południowo-zachodni monsun przynosi z Afryki niezwykle silne, gorące i suche wiatry. Komentarz mieszkańców na temat wiatrów w lipcu i sierpniu jest taki, że wieje tak, że nie da się drzwi od auta otworzyć, a piach wciska się wszędzie…. Wioski na wysepkach należących do archipelagu są odcięte od świata, życie na wyspie zamiera, kozy chowają się w zagrodach, a słabo zabezpieczone łodzie potrafią pofrunąć na brzeg.
Deszcze, które przeważnie występują zimą między listopadem a marcem, są rzadkie i występują głównie na płaskich obszarach przybrzeżnych ze średnią roczną wynoszącą 150-200 mm. Opady wzrastają wraz z wysokością npm sięgając ponad 1000 mm rocznie w najwyższych górach. Natomiast na południu wyspy nie padało już 3 lata…
Średnie maksymalne temperatury wahają się od 27°C w styczniu do 34°C w maju, średnie minimalne temperatury wahają się od 17°C w styczniu do 24°C w czerwcu. Oczywiście w górach temperatura jest niższa.
Temperatura wody morskiej jest fantastyczna, bo waha się od 30°C w maju do 25°C w lipcu i sierpniu.

FAQ:
Czy Sokotra ma porę suchą? Tak, miesiące luty, marzec, lipiec, sierpień, listopad i grudzień są bardzo suche.
Który miesiąc jest najgorętszy w Sokotrze? Maj ma średnią maksymalną temperaturę 34°C i jest najcieplejszym miesiącem w roku.
Który miesiąc jest najfajniejszy na Sokotrze? Najchłodniejszym miesiącem jest styczeń ze średnią maksymalną temperaturą 28°C. Najlepsze miesiące to grudzień-marzec.
Który miesiąc jest najbardziej mokry w Sokotrze? Październik znajduje się na szczycie listy najbardziej mokrych miesięcy z 42 mm opadów.
Który miesiąc jest najbardziej suchy w Sokotrze? Lipiec jest najbardziej suchym miesiącem z 14 mm opadów.

KUCHNIA

Prosta lokalna kuchnia, która opiera się na ryżu przygotowanym często w formie zmodyfikowanego pilawu (rodzynka, gałka muszkatołowa, zioła, rosołek z ryby lub mięsa, cebulka i/lub marchewka), do tego kawałek bardzo dobrej białej ryby lub droższa wersja, ale dla nas mniej trakcyjna mięso koźlęcia przyniesione przez pasterza w worku parę godzin wcześniej.
W marcu jest tydzień, w czasie którego wyspiarze oficjalnie mogą łowić langusty i mieliśmy tą frajdę by ich skosztować. Są pyszne! Natomiast kraby, kalmary i różne ryby (mnóstwo odmian) dostępne są okrągły rok.
Do ryżu i ryby podawano nam coś w postaci warzywnego leczo oraz świeże warzywa: pomidora, ogórka, cebulkę, marchewkę do chrupania. Tak wygląda i lunch i obiadek na kempingach.
Rano podawana jest pita lub smażone jak pączki bułeczki z wkładem serkowym lub bez niczego w środku plus miód, dżem, nutelka, jajko w różnych formach lub pasta na ciepło z najróżniejszych rodzajów fasoli, grochu, cieciorki czy soczewicy czasem z dodatkiem serka. Zapomnijcie o „capu na owsie czy migdale”, jest nescafe 🙂 zalewana tzw „happy water” wodą z dodatkiem cynamonu, kardamonu, gałki innych tajemnych ziółek lub…. mocna herbata. Same dobroci.
W Hadibo w lokalnej restauracji menu podobne, ale z dodatkiem pożeranego przez nas z wielkim apetytem chlebka typu „naan” wypiekanego w wielkich piecach opalanych drewnem.

Jedno jest pewne to co u nas drogie, czyli ryby i owoce morza, tu jest tanie, a jakie pyszne!

STOLICA HADIBO

Zamieszkała przez około 9 tysięcy mieszkańców jest tu jedynym miastem. Brak jej uroku, raczej należałoby ją omijać szerokim łukiem :), taki arabsko -afrykański syfek.
Główna ulica, kurz i pył i mnóstwo plastikowych torebek latających w powietrzu, kozy, parę motorków, jeepy w różnym stadium rozpadu, sklepiki, stadion piłkarski, meczet jeden czy drugi, domki, domeczki, parę hoteli i kilka restauracji. Chaos i brud, ale… swojsko.

Ważne jest to, że mieszkańcy wyspy są w pełni samowystarczalni. Wyspa zapewnia im wszystko, czego potrzebują do życia. Tradycyjnie zajmują się rybołówstwem, połowem pereł i rolnictwem na małą skalę. W głębi kraju koczownicy hodują bydło i inne zwierzęta.
Eksport wyspy obejmuje ghee (masło klarowane), ryby i kadzidło oraz daktyle.

Teraz wyspa ma jeszcze jedno zajęcie – turystów. A tych z roku na rok jest coraz więcej.
Czy to dobrze? Chciałabym powiedzieć, że nie, bo wyspa nie jest przygotowana na masy i ich nie zniesie. Zachwyca, bo jest pusto, pięknie, dziewiczo, tajemniczo. Z drugiej strony są jednak mieszkańcy, którzy z naszych dolarów korzystają, a ich status życiowy się poprawia.
Jak zwykle kij ma dwa końce…

Linki do pierwszej części Socotry: https://blizejswiata.airtoursclub.pl/socotra/