Co tu powiedzieć, żeby nie skłamać. No nie ma szczęścia ten kraj… nie ma go zupełnie. Jak nie długoletnie, krwawe wojny z sąsiadami, to wojny domowe, jak nie one, to pandemia. Od Szwajcarii Bliskiego Wschodu w latach 40stych, po państwo będące pośrodku konfliktów między Izraelem, a światem Arabskim z Syrią i Palestyną na czele. W latach 1975-90 Liban toczył krwawą wojnę domową, która pochłonęła 120 tys. ofiar.

Rok 2017 był próbą zaistnienia w świadomości turystów i wyglądał już dobrze. 2018 był wspaniały, sporo osób odwiedziło Liban, co spowodowało, że w kolejnym, PLL LOT, po kilku latach zawieszenia, zaproponował bezpośrednie połączenia lotnicze z Warszawy do Bejrutu. I cóż nastał 2020 czyli pandemia, a niewiele później wybuch saletry amonowej w porcie Bejrutu, który zniszczył część nabrzeża, wiele domów, a życie straciło kilkaset osób.
To wydarzenie także, nie pomogło Libanowi w gruntowaniu swojej pozycji jako bezpiecznego miejsca na mapie światowej turystyki.
A traci ona bez Libanu bardzo wiele…
Odwiedziłam ten kraj dwukrotnie w 2018 roku i za każdym razem byłam bardziej oczarowana. Jest tak nieoczywisty i pokręcony jak jego dzieje, piękny jak ludzie, którzy go zamieszkują, wydaje się wielki i taki różnorodny na powierzchni ciut większej od Cypru (10 450 km²), kuchnia jest znakomita i mieści się w TOP 5 moich ulubionych kuchni świata, zabytki zwalają z nóg, a przyroda z pięknymi nobliwymi cedrami zniewala.
Czego chcieć więcej?

Skąd wzięła się nazwa Liban?
Nazwa państwa pochodzi od wyrazu z języka semickiego „Lubnan” – oznaczającego „biały jak mleko”, a kolor ten ma się odnosić do gór libańskich, często pokrytych śniegiem. Nie każdemu Liban kojarzy się ze śniegiem i górami, a to duży błąd!
Gór jest tu pod dostatkiem, tylko wybrzeże jest płaskie, a ciut powyżej ciągną się wysokie i mało dostępne góry.
Warto wiedzieć, że już w 1934 roku powstał Le Club Libanais, pierwszy klub narciarski na terenie ówczesnego Mandatu francuskiego w Libanie. A w latach 70 i później powstało sześć kurortów narciarskich, które z powodu niewielkich rozmiarów kraju leżą najwyżej trzy godziny jazdy od Bejrutu. Stoki są na wysokości od 1650 do 3 tys. m n.p.m, a najlepsze warunki do jazdy na nartach są w okresie od grudnia do początków marca.

Bejrut
Na uliczkach Bejrutu obok wyrastających wieżowców zachowały się resztki rzymskich kolumn i kilkusetletnich arabskich łaźni, a także średniowieczne kościoły i meczety. Skwery i place łączą wąskie, kręte uliczki jak w Taorminie czy w Bonifacio. Stare domy, orientalne sklepiki, kramy uliczne, sprzedawcy kebabów i świeżych soków sąsiadują z wyrafinowanymi restauracjami i eleganckimi wieżowcami.
Na pewno warto zobaczyć Plac Męczenników – umowną granicę między wschodem i zachodem w Bejrucie, sąsiadujący Meczet Mohammada al Amina inaczej zwany błękitnym meczetem, sąsiadującą maronicką katedrę Św. Jerzego oraz ruiny rzymskiej Cardo Maximus, niedaleką grecko katolicką katedrę Św. Jerzego oraz łaźnie rzymskie sąsiadujące z Pałacem Grand Serail, inaczej nazywanym Pałacem Rządu, który jest siedzibą premiera Libanu, a na koniec warto rzucić okiem na ładny budynek Parlamentu położony przy placu de l’Etoile zwieńczonym wieżą zegarową Al Abed. Jak widać z powyższego opisu większego misz maszu ze świeczką szukać 🙂

meczet i katedra maronicka
Cardo Maximus i katedra

Miasto od strony morza opasane jest słynną Corniche, bulwarem obsadzonym palmami, którym można przejść kilka dobrych km od Zatoki Zaituna, przy której znajduje się bardzo ładna marina i wiele doskonałych restauracji, aż do spektakularnych Skał Raouche czyli Gołębich Skał.

Będąc w Bejrucie trzeba koniecznie zajrzeć jeszcze do jednego miejsca. Mowa o Muzeum Narodowym! To tu znajdziemy zabytki fenickie, z okresu potęgi imperium fenickiego, zabytki greckie, rzymskie, ślady Egipcjan, Mameluków, Ottomanów. Choć kolekcja nie jest wielka (i bardzo dobrze) jest niewątpliwie podróżą przez bogatą historię tego państwa, pozwalającą zrozumieć, dlaczego Liban jest tak różnorodny.

Bardzo warto poświecić 10 czy 15 minut na obejrzenie filmu w sali przy wejściu do muzeum o tym co działo się z muzeum podczas ostatniej wojny, w jakim stanie był budynek i eksponaty. Każdy doceni czas pokoju po tym wstrząsającym filmie….

Wielu turystów ekscytuje się także wybudowanymi na nowo, super eleganckimi, zrobionymi ewidentnie pod arabski rynek (ZEA, Arabia Saudyjska, Kuwejt) błyszczącymi i wypolerowanymi soukami. Dla mnie zero w tym ducha arabskich souków, choć należy podkreślić, że architektoniczne są piękne. Klimatem jednak przypominają ekskluzywny dom handlowy dla bardzo bogatych. Ehhh te czasy!
Souki teraz są puste i głównie pozamykane, gdyż turyści i inwestorzy wstrzymali swoje przyjazdy w tych niepewnych czasach.

Sydon
Kolejnym miejscem do którego pojechaliśmy był położony 40 km na południe od Bejrutu Sydon, zamieszkany od 4000 r p.n.e. W starożytności było to portowe miasto fenickie. W Sydonie budowano bardzo dobre okręty oraz produkowano cenione wyroby ze szkła. W 351 p.n.e. Sydończycy razem z Fenicją i Cyprem powstali przeciw Persji. Zdradzeni przez własnego władcę, nie chcąc iść do niewoli u Persów spalili się wraz z całym miastem.

W Sydonie największe wrażenie zrobił na mnie Qasr Al Bahr czyli Zamek Morski inaczej zwany Zamkiem Krzyżowców oraz sydońskie souki.
Zamek Morski położony jest na małej wysepce u wybrzeży połączonej z lądem długą, kamienną groblą. Kiedyś w tym miejscu mieściła się fenicka Świątynia Melkarta czyli fenickiego Herkulesa. Na jej miejscu i co więcej wykorzystując materiały fenickiej świątyni, m.in. kolumny, Krzyżowcy w XIII wieku zbudowali zamek morski.
To wykorzystanie budulca doskonale widać na ścianach zamku, sami zobaczcie:

te okrągłe kształty w zewnętrznych ścianach to kolumny z fenickiej świątyni


Zajrzeliśmy także do interesującego muzeum i wytwórni mydła (polecam), a na koniec weszliśmy jeszcze do karawanseraju Khan El Franj – czyli zajazdu dla karawan, w którym swego czasu m.w. w XVIII w zatrzymywali się głównie kupcy z Europy.
Budynek jest typowym osmańskim chanem na planie kwadratu. Z zewnątrz, od strony wybrzeża, chronią go wysokie mury, gdzieniegdzie tylko nacięte wąskimi oknami. Niedostępność fasady mocno kontrastuje z ogromną otwartą przestrzenią, która otwiera się przed wchodzącym zaraz po wejściu. Wewnątrz znajdujemy ogromny plac otoczony z czterech stron piętrowymi arkadami. Tego typu chany spełniały podwójną funkcję: część pomieszczeń zwłaszcza na parterze była przeznaczona do wystawiania swoich towarów, znajdowały się tam również stajnie i pomieszczenia gospodarcze, natomiast pokoje na pierwszym piętrze mogły służyć jako sypialnie dla przybywających tu kupców.
Teraz są tu sale wystawowe oraz Instytut Francuski 🙂

Dolina Kadisza
A teraz czas by wjechać w bardziej niedostępne rejony Libanu, jego góry ze słynnymi cedrami oraz poznać tajemnice Doliny Kadisza.
Kiedyś, cedrami pokryte były wszystkie wzgórza otaczające świętą dolinę Kadisza, dziś cedr libański można zobaczyć głównie w rezerwatach.

Ale wróćmy do początków. Góry Liban są najwyższym pasmem górskim kraju, sięgają ponad 3000 m n.p.m. Tu bierze swój początek Nahr Abu Ali, rzeka uchodząca do Morza Śródziemnego w Trypolisie. Ale zanim jej wody dotrą do wybrzeża, przepływają przez długi na 35 kilometrów wąwóz Kadisza, którego głębokość przekracza miejscami 1000 metrów.
W miękkich, wapiennych ścianach wąwozu znajdują się setki jaskiń, które już w epoce kamienia łupanego dawały schronienie ludziom. Strome skalne ściany doliny okazały się doskonałą kryjówką dla prześladowanych w początkach chrześcijaństwa wyznawców Chrystusa. Początki ich obecności w tej okolicy sięgają V w., a z biegiem kolejnych stuleci, schronienie znajdowały tu kolejni prześladowani. Kilka klasztorów, liczących sobie ponad 1500 lat, można odwiedzić do dziś. To właśnie dzięki ich obecności, miejsce to nazywa się Świętą Doliną.

Jednym z najważniejszych klasztorów jest klasztor św. Antoniego z Qozhaya. Klasztor św. Antoniego jest prawdopodobnie najstarszym w dolinie. Przylega do zbocza góry i otacza grotę, w której wydrążono kościół. Kościół jest zresztą niezwykły. Jak tylko przekroczy się jego bramę wejściową od razu wiadomo, że znaleźliśmy się w nietypowym wnętrzu. Wspomniałam wyżej, że kościół jest w grocie i co ciekawe układ nawy głównej jest prostopadły do głównego wejścia, a nie, jak to zwykle bywa, w jego linii, a druga sprawa, która jest tu niezwykła to sufit, który jest po prostu skałą, naturalną częścią groty.
Warto zajrzeć także do maleńkiego muzeum, w którym znajduje się prasa drukarska z XVI w., pierwsza na Bliskim Wschodzie!

Kilka kilometrów od Bszarry znajduje się Ceddars, popularna stacja narciarska oraz pobliski Las Bożych Cedrów. Najstarsze drzewa w Ceddars liczą ponad 1500 lat, a obwody ich pni dochodzą do kilkunastu metrów!
Dolina Kadisza i jej zabytkowe klasztory są jednymi z najważniejszych miejsc w historii chrześcijaństwa. W 1998 roku, razem z Lasem Bożych Cedrów została wpisana na światową listę dziedzictwa UNESCO.

Byblos
Trzy tys. lat p.n.e. Byblos było ważnym miastem wybrzeża fenickiego, które swój największy rozkwit przeżyło w II tysiącleciu p.n.e!!! Teraz to przepiękny, klimatyczny port otoczony knajpkami, barami, kościołami, sklepikami i hotelikami. Miejsce przesycone historią ale i dobrą muzyką, pysznym jedzeniem i świetnymi koncertami organizowanymi w porcie na wolnym powietrzu.
Na terenie Byblos prowadzono w latach 20tych XX w liczne wykopaliska. Doprowadziły one do odkrycia niesamowitych zabytków: są tu i świątynie i grobowce fenickie, i mury z okresu perskiego, i teatr i kolumnada rzymska, a w centrum miasta znajduje się cytadela z okresu wojen krzyżowych (XII-XIII w.), czy pochodzący z XII w. romański kościół św. Jana Chrzciciela.
Co za bogactwo!

A widoki z Cytadeli – przednie! Polecam też bardzo dobrze wprowadzające do historii tego miasta niewielkie muzeum, w którym można uporządkować swoją wiedzę na temat skomplikowanej historii okolicy.

To co warte podkreślenia to fakt, że Liban jest jednym z najbardziej różnorodnych krajów Bliskiego Wschodu. To państwo kontrastów, gdzie nowoczesność np. przepiękny dom handlowy (część Bejruckich souków) zaprojektowany przez słynną Zaha Hadid jest tuż obok meczetu…

a niedaleko dalej starożytne ruiny, katolickie świątynie, arabskie i rzymskie łaźnie pomiędzy eleganckimi, pięknymi XX-wiecznymi kamienicami.

Cdn 🙂 – stay tuned, gdyż opowiem wam o niesamowitej świątyni Jowisza, o winie, o św. Charbelu, mieście Bajt ad-Din z pałacem emira Beszira Szihaba II oraz o rozrywkach w Bejrucie …

a to link do drugiej części: https://blizejswiata.airtoursclub.pl/liban-znany-a-nieznany-czesc-ii
miłego czytania! 🙂