W poprzednim moim wpisie wspominałam, że kuchnia libańska robi wrażenie. Tajemnicą potraw libańskich są niewątpliwie świeże, dojrzałe na słońcu warzywa. Ci mięsożerni nie pogardzą pysznymi shawarmami z jagnięciny czy koftami, a falafele, humusy czy słynna pietruszkowo -miętowa tabbouleh to dopełnienie całości.
Jak widać na zdjęciu najważniejsza jest jednak prostota. Zwykła pita, trochę aromatycznego, pysznego humusu oraz świeże warzywa i nic więcej do szczęścia nie potrzeba! Nie mówię tego z przekąsem, to fakt!
Libańczycy zaczynają główny posiłek od zastawienia stołu małymi, płaskimi miseczkami z mezzes – pastami, dipami, serami i sałatkami. Rolę mezzes mogą pełnić również ćwiartki pomidorów, grubo pokrojony ogórek, oliwki czy połówki cebuli.
Narodowym daniem jest kibbeh nayi – rodzaj tatara z surowego mięsa jagnięcego lub koziego zmieszanego z bulgurem, orzechami piniowymi, ostrymi przyprawami i dużą ilością oliwy. Libańczycy jedzą kibbeh nayi z gęstym sosem jogurtowo-czosnkowym i dużą ilością pity.
Mnie najbardziej smakowały sery, humusy, tabulah, czy baba ganoush czyli pasta z pieczonego bakłażana z tahini, cytryną i czosnkiem. Ojej pyszne!

W tym miejscu nie należy zapomnieć o libańskim winie! Jest ono bardzo cenione, i przez samych Libańczyków, i przez koneserów win z różnych stron świata. Tradycje winiarskie w Libanie sięgają czasów starożytnych. Chateau Ksara, Chateau Kefraya i Chateau Musar to trzy najważniejsze winnice na terenie tego kraju.

Chateau Ksara

Winnice Ksara położone są w samym sercu doliny Bekaa pomiędzy pasmem górskim Liban, a Antyliban oddzielającym Liban od Syrii. Winnica leży na trasie do słynnego Baalbeku.
Na terenie winnicy znajduje się klasztor pamiętający czasy Krzyżowców, jeden z najstarszych w Libanie. Od 1857 roku zamek jest w rękach Jezuitów, którzy sprowadzili nowe odmiany winorośli i zaczęli je hodować w bardzo korzystnych warunkach klimatycznych doliny Bekaa. Piwnice, w których przechowywane jest wino z winnic Ksara są idealne, gdyż temperatura zmienia się w nich sezonowo tylko w przedziale od 11 do 13 °C.
Podziemia zostały odkryte przez Rzymian, którzy wydrążyli tunele łączące jaskinie z powierzchnią ziemi. Zostały one poszerzone przez Jezuitów i rozciągają się na ponad 2 km. Château Ksara jest największą i najczęściej odwiedzaną winnicą Libanu.

Anjar lub Andżar
W drodze do Baalbek zatrzymaliśmy się jeszcze w kompleksie Anjar. Ruiny miasta pałacowego Umajjadów odkryto w 1948 r, a od 1998 roku znajdują się na liście UNESCO. Zastanawialiśmy się z jakiego powodu wpisano je na listę UNESCO, może dlatego, że kompleks został wybudowany w VIII wieku i niewiele później zniszczony, a może dlatego, że zachował się tu oryginalny układ miasta. To troszkę mało biorąc pod uwagę dość dużą dowolność rekonstrukcyjną, którą nazwałabym nawet dość ryzykownym i mocno dowolnym założeniem archeologów o tym jak wyglądało miasto Umajjadów. Poniosła ich wyobraźnia to pewne 🙂

Anjar położony jest na przecięciu dwóch ważnych starożytnych i średniowiecznych szlaków handlowych wiodących z Bejrutu do Damaszku oraz z Hims (Syria) do Tyberiady (Izrael).
Pochodziliśmy wzdłuż dokładnie wytyczonych prostopadłych ulic, dzielących miasto na wiele kwartałów. Wyraźnie widać główne skrzyżowanie, nad którym góruje ogromna brama z czterema kolumnami. W oddali, na wzniesieniu widać ruiny pałacu zwanego wielkim. Są też pozostałości małego pałacu, meczetu, łaźni, a także sklepików, które ciągnęły się wzdłuż centralnej ulicy miasta. Cały teren jest niemały ma długość niemal 400 metrów i szerokość ponad 300 metrów.
Dla zainteresowanych samodzielnym dotarciem do tego miejsca uczulam, że nie jest tu łatwo trafić, GPS trochę myli, a wjazd do ruin jest bardzo słabo oznaczony.

Dolina Bekaa i uchodźcy
Z Anjaru ruszyliśmy doliną Bekaa na północny wschód do Baalbeku. Wzdłuż drogi ciągną się głównie pola uprawne, ale mijaliśmy także liczne obozy uchodźców palestyńskich lub syryjskich zapełnione namiotami. Mnóstwo tu kobiet, dzieci, suszy się pranie, wietrzą kołdry, roznosi zapach jakiś potraw. Teraz jest ciepło, ale jak tu się żyje zimą… Trudno to sobie wyobrazić, bo temperatury potrafią spaść naprawdę nisko.
W ciągu ostatnich pięciu, sześciu lat do 4,5-milionowego Libanu uciekło ponad 1,5 mln Syryjczyków, wcześniej przybyli tu licznie uchodźcy z Palestyny. Tak wielka liczba uchodźców w niestabilnym gospodarczo Libanie rodzi ogromne napięcia społeczne. Sytuacja jest naprawdę skomplikowana, uchodźcy trwają w warunkach bardzo trudnych, żyjąc głównie z pomocy oferowanej przez międzynarodowe organizacje i wcale nie chcą wyjeżdżać dalej do Europy, Stanów Zjednoczonych czy Argentyny. Oni, wielu z nich marzy o powrocie do domu!

Parę słów o Nadine Labaki
W Libanie jest świetna reżyserka i aktorka, przepiękna i utalentowana Nadine Labaki. Przed przyjazdem do Libanu warto zobaczyć jej trzy najsłynniejsze filmy:
„Karmel” poruszający temat miejsca kobiet w świecie oraz kobiecych relacji, pokazujący życie kobiet w Bejrucie.
„Dokąd teraz” mówiący o trudnym współżyciu chrześcijan i muzułmanów szczególnie na prowincji oraz nagrodzony wieloma nagrodami (nagroda jury w Cannes, nagroda Bafta i Złote Globy) film „Kafarnaum”, który opowiada o uchodźcach w Libanie, ich „braku istnienia” i obrzmiej cenie jaką za tę sytuację płacą najmłodsi. Niezwykle wstrząsający obraz grany przed naturszczyków, który celnie pokazuje bezmiar trudnych, uchodźczych spraw.

Baalbek
A sam Baalbek wpisany jest oczywiście na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To niemały kompleks osad i świątyń, który w starożytności był miejscem kultu fenickiego boga wiatrów i burz Baala Haddada. Potem miejsce to nazwano Heliopolis i było ono jednym z najładniejszych miast hellenistycznych, gdzie czczono Wenus, Bahusa i Jowisza.
Jest to niezwykły, zadziwiający kompleks budowli. Choć jak wiemy zabytków z okresu antyku w basenie Morza Śródziemnego i na całym Bliskim Wschodzie jest bez liku, to to, co można zobaczyć w Baalbeku, powala swą monumentalnością i gigantyzmem. Sposób powstawania tych gigantów do dziś jest przedmiotem sporów wielu naukowców i daje szerokie pole do snucia fantastycznych teorii. Te starsze odwołują się do biblijnych gigantów, inne, jak von Dänikena, znanego z koncepcji o przybyszach z pozaziemskich cywilizacji, znajdują dowody na wizyty kosmitów 🙂
Doskonale zachowana świątynia Bachusa z czasów rzymskich, ogromna i monumentalna, robi wielkie wrażenie. Droga do niej wiedzie przez dużo rozleglejsze, choć gorzej zachowane, miejsce kultu Jowisza. Tę świątynię zbudowano ok. I w n.e. na platformie okolonej gigantycznymi blokami monolitycznymi o wadze od 300 do niemal 500 ton każdy.
Spójrzcie na poniższe zdjęcia, starałam się na nich uchwycić skalę świątyń, ale także i detale, przepiękne płaskorzeźby znajdujące się najczęściej przy zwieńczeniach kolumn i łukach.

Świątynia Wenus

Świątynia Wenus przylega do kompleksu, nazywana jest również Okrągłą Świątynią. Wybudowano ją ok. 250 r, zdobi ją pięć nisz wypełnionych symbolami kojarzonymi z Wenus czyli gołębiami i muszlami. Świątyni udało się przetrwać do dnia dzisiejszego w dobrym stanie, gdyż w czasach bizantyjskich funkcjonował tu kościół poświęcony św. Barbarze.

A teraz zmienię troszkę temat i przeniesiemy się do świata chrześcijańskiego 🙂

Święty Charbel – najważniejszy święty Libanu
Święci nie są nam obcy, mamy ich w Polsce cały panteon. Wiele osób wie, że Liban jest miejscem świętym, że to ziemia po której chodził i nauczał Jezus Chrystus. O Dolinie Kadisza już pisałam, jest tu też biblijna Kana Galilejska, Harissa, w której jest sanktuarium matki Boskiej Libanu. Jest tu także klasztor Annaja ściśle związany z najważniejszym świętym tego państwa.
Święty Charbel urodził się w 1828 r, w najwyżej położonej wiosce Libanu, na wysokości ok 1800 m npm. W wieku 23 lat uciekł z domu i wstąpił do Klasztoru Matki Bożej. W 1853 r. został wysłany na 5 letnie studia teologiczne w Kfifane i okazał się jednym z najzdolniejszych studentów. Po powrocie jego dzień klasztorny wypełniony był modlitwą, pokutą i pracą. Zwykle pościł, niewiele sypiał. Mówił tylko wtedy, gdy go pytano. Szybko zauważono, że ma powołanie do życia w odosobnieniu. Był łagodny, pogodny, zawsze uprzejmy i zagłębiony w modlitwie. Nosił zawsze kaptur opuszczony na oczy. 15 lutego 1875 roku, po 23 latach pobytu we wspólnocie zakonnej w Annai o. Charbel otrzymał pozwolenie na przeniesienie się do pustelni. Tam żył do 1898 roku.
Za życia nikt nigdy go nie sfotografował, za to mnich widnieje na zdjęciu wykonanym pół wieku po jego śmierci.
Po śmierci zakonnika nad jego grobem przez 45 nocy roztaczała się jasna poświata. Przeniesiono jego ciało do klasztoru, gdzie dokonano ekshumacji, a wtedy okazało się, że jest ono w nienaruszonym stanie. Co więcej, sączyła się z niego ciecz o niezwykłym zapachu. Płynęła ona nadal po usunięciu wnętrzności i osuszeniu ciała, a później pojawiła się nawet, gdy zwłoki spoczywały już w trumnie w grobowcu. Była to lepka ciecz, a w zasadzie aromatyczny olej. Płyn z ciała Charbela wydobywał się do jego kanonizacji w 1977 roku.

Od jego śmierci odnotowano rekordową liczbę uzdrowień, a Klasztor w Annaya stał się celem pielgrzymek, nie tylko chrześcijan, ale również muzułmanów, rocznie przybywają tu ponad cztery miliony pielgrzymów.

Teraz znów wrócimy do emirów i świata arabskiego.
Chciałam wam opowiedzieć o miejscowości Bajt ad-Din koło, której leży pałac emira Beszira Szihaba II.
Zespół pałacowy emira Beszira Szihaba II wybudowany został w latach 1788 – 1818. Położony jest w górach, w odległości ok 45 km od Bejrutu, więc idealnie nadaje się na jednodniowy wypad z miasta.
Pałac zaprojektowali włoscy architekci, a wykonali syryjscy rzemieślnicy. Jest to duży obiekt, z przestronnym dziedzińcem znajdującym się przed wejściem do pałacu, jak również wielkim dziedzińcem wewnętrznym.
W pałacu są prywatne apartamenty emira o bogato dekorowanych fasadach. Są też dwa haremy – dolny i górny, wielka kuchnia i łaźnie.
Po przymusowej emigracji emira Beszira II w 1840 roku pałac był siedzibą władz tureckich i francuskich, aż do uzyskania w 1934 roku statusu zabytku narodowego. Od 1943 jest letnią rezydencją prezydenta Libanu. Część niezajmowana przez prezydenta jest udostępniona zwiedzającym. Kompleks dosyć mocno ucierpiał w wojnie domowej, ale na szczęście został odbudowany. Można tu też zorganizować prywatny event 🙂

Schodząc na przepięknie utrzymane tarasy trzeba przejść przez dawne stajnie, w których obecnie znajduje się wyjątkowa kolekcja bizantyjskich mozaik z V i VI wieku. Znalezione zostały w Jiyyeh, 30 km na południe od Bejrutu i sprowadzone zostały do pałacu. Są tu bardzo efektownie wyeksponowane zwiedzającym.

Samo miasteczko Bajt ad-Din to urocza górska miejscowość. Jest w niej meczet, ratusz, wiele restauracji, straganów, kamiennych uliczek i kamiennych domków.
Warto przejść się uliczkami, siąść na kawie lub małym lunchu w jednej z uroczych knajpek i poprzyglądać spacerującym ludziom. Spokój, i w moim przypadku lekko deszczowa aura, spowodowały, że nie chciało mi się opuszczać tego uroczego miejsca.

Bajt ad-Din

Rozrywka w Bejrucie
Mam wrażenie, że wiele osób postrzega Liban bardzo stereotypowo i uważa je za kolejne arabskie miasto, gdzie kobiety chodzą zakefione, poruszają się nobliwie ubrane w długie do ziemi, czarne suknie.
Nic bardziej mylnego. Bejrut jest pełnym życia miastem!
Mnóstwo tu młodych ludzi, nie wiem czy wiecie, że jest tu kilka znakomitych uniwersytetów. Dziewczyny chrześcijanki niczym nie różnią się od tych z Paryża czy Londynu, może jedynie są piękniejsze :), a arabki mają chustą przysłonięte włosy, ale często ubrane są w obcisłe jeansy i mini topy.

Kluby nocne, życie nocne, rozrywka, fantastyczne restauracje to wszystko jest do dyspozycji osób, które tu przyjadą. Bejrut jest kosmopolityczny, otwarty i bardzo wielowymiarowy. Taki też jest Liban.

Jeszcze trochę cierpliwości i mamy nadzieję, że niezwykły Liban znajdzie się na waszej liście must be.

Jesteśmy do dyspozycji 🙂 Zapraszamy!